Przedmałżeńska intymność

Temat o sprawach przedmałżeńskich jest bardzo szeroki i posiada wiele głębokości, ale ponieważ jest jednocześnie niezmiernie istotny postaram się omówić go jak najobszerniej. Zdaję sobie sprawę, że taki temat trudno wyczerpać i niektóre zagadnienia omówię w sposób powierzchowny, ale wierzę, że Duch Święty i Słowo Boże, które posiadacie dopowie i rozświetli to, co zostanie powiedziane. Zarówno Duch Święty, jak i Słowo Boże w waszym sumieniu chce wydawać jak najlepsze owoce. Powiem więcej, jeżeli nawet powiedziałbym dzisiaj wszystko to i tak, jeżeli w waszym sercu nie będzie Słowa, nie będziecie wrażliwi na Ducha Świętego, to z tego wiele nie zostanie. Poprzez to słowo dzisiaj, chciałbym pobudzić was do myślenia, że Bóg ma coś do powiedzenia w temacie relacji przed małżeńskiej. Podejrzewam, że są tu tacy, którzy nigdy nie słyszeli nauczania na ten temat. Ja wiem, że jest to temat, o którym rzadko się mówi, rzadko dotyka się tych spraw. Spotkałem się z zarzutem, iż mam za małe doświadczenie, by mówić o tych sprawach, ponieważ niektórzy sądzą, iż by móc nauczać na takie tematy, to trzeba być dwadzieścia lat żonatym. Ja pomyślałem sobie, że ci, którzy bardzo szybko się ożenili właściwie nie mają żadnego doświadczenia przed małżeńskiego. Mają doświadczenia małżeńskie, a myślę, że długo praktykowane życie kawalerskie, pozwala na wiele przemyśleń, którymi w oparciu o Słowo, chciałbym się z Wami podzielić.

Słuchajcie; Ef.2:2 zawiera w sobie takie proste stwierdzenie, o którym chcę wam króciutko na początek powiedzieć. W drugim wersecie jest zapisane określenie, nad którym się wspólnie zastanowimy. Czytamy tam, że „niegdyś chodziliście według modły tego świata, naśladując władcę, który rządzi w powietrzu, ducha, który teraz działa w synach opornych.” Zobaczcie, jakiego określenia użył apostoł Paweł „Niegdyś chodziliście według modły tego świata”, co ja przeformułuję na określenie „mody tego świata”. Zgadzamy się z taką interpretacją? Zobaczcie, zanim przyszliśmy do Jezusa byliśmy poddani modzie tego świata, która wywierała na nas bardzo silną presję. Nawet teraz, kiedy jesteśmy w Królestwie Bożym, świat nie podarował sobie, nie machną ręką, nie powiedział „Ech straciliśmy ich”. Diabeł również się nie poddał w walce o wywieranie na nas negatywnego wpływu. Wciąż, jako władca tego świata, próbuje swoją modą dosięgnąć nas i ścisnąć tak, abyśmy upodobnili się do niego. Widzicie, w Królestwie Bożym wielu wierzących ludzi, zwłaszcza młodych, również w sprawach przed małżeńskich ulega presji mody tego świata i nawet nie zastanawia się, co Bóg i sumienie mają do powiedzenia o sytuacji przed małżeńskiej. Wielu wpada w przeróżne sidła. Słowo Boże powiada także, że przez pożądliwości i namiętności wpada się w sidła, które zmuszają człowieka do pełnienia woli władcy tego świata. Ponieważ my chcemy wyrwać się z mody tego świata, więc to, co dziś usłyszycie ode mnie będzie zupełnie niemodne i czerstwe. Znaleźliby się tacy, którzy by stwierdzili, że urwałem się co najmniej z księżyca, ale jak na Boże owieczki przystało, wierzę, że będziecie chcieli wysłuchać do końca tego, co mam do powiedzenia na ten temat. Rozumiem, że inaczej by was tutaj nie było. Także jeszcze raz podkreślę; to będzie wcale nie modne. Ale chciałbym, byście po tym wykładzie zaczęli myśleć kategoriami, czy ja jestem w sprawach przed małżeńskich lojalny wobec Boga, czy nie? Nie tylko, czy grzeszę, czy nie grzeszę, ale także – czy jestem lojalny? Bo widzicie wielu wierzących próbuje uprościć sprawę i zawęzić ją do kwestii: jest to grzechem, czy nie jest to grzechem. Jeśli nie można jednoznacznie stwierdzić, że jest to grzechem, to oznacza, iż mogę to robić. I na taki bajer wielu młodych ludzi się nabiera. Ja chcę Was nakłonić, byście pomyśleli, że jest takie pojęcie jak lojalność. Lojalność, to jest jakby Wasza konsekwencja w myśleniu o tym, czy coś jest grzechem, czy nie. Są takie dziedziny w naszym życiu, w których ciężko określić jednoznacznie, jakie postępowanie jest złe, czy dobre? Ciężko powiedzieć, ale gdy mówimy o lojalności, to mówimy o takiej postawie, która podoba się Bogu i którą On aprobuje. Czyli powiedzmy, że jeśli nie ma prostego wyboru: czarne lub białe, bo coś jest szare, to lojalistami nazwiemy tych, którzy nie tylko rezygnuję z czarnego, ale z szarego również. O płaszczyźnie takiej lojalności w sprawach przed małżeńskich będę mówił. Oczywiście poruszymy także grubsze rzeczy, żebyśmy wiedzieli, co jest grzechem, co nie jest dobre, a teraz zacznijmy.

Jest taka znana historia, na której chciałbym oprzeć swoje rozważania, a jest ona zapisana w Starym Testamencie I Sam. 2:22-25. Dotyczy kapłana Heliego, który miał dwóch synów, którzy po swoim ojcu dalej piastowali służbę kapłańską i w niej czytamy: „A gdy Heli zestarzał się bardzo i dowiedział się o wszystkim, co jego synowie czynili całemu Izraelowi, a także o tym, że obcowali z niewiastami, które służyły u wejścia do Namiotu Zgromadzenia, mawiał do nich: ’Czemu dopuszczacie się tych rzeczy, o których słyszę jako o waszych złych uczynkach od całego tego ludu? Nie tak, moi synowie, gdyż niedobra to wieść, którą słyszę i którą lud Pana rozpowszechnia. Jeżeli zgrzeszy człowiek przeciwko człowiekowi, sędzią jego jest Bóg. Ale jeżeli człowiek zgrzeszy przeciwko Panu, kto się za nim wstawi?’ Lecz nie usłuchali głosu swego ojca, gdyż Pan postanowił ich zgubić.” Rzeczywiście ta historia nie mówi bezpośrednio o relacji chłopaka i dziewczyny przed ślubem, ale naświetla nam pewne postawy, które są jakimś takim prawzorem dla wielu postaw, z którymi my się zmagamy, które są dla nas problemem. Zobaczcie, ci młodzieńcy – synowie Heliego – mieli bardzo nowatorskie spojrzenie na sprawy sprawowania funkcji kapłańskiej, a także na sprawy obchodzenia się z kobietami. Kobiety, z którymi współżyli, były służebnicami, a więc też osobami należącymi do Boga, oddanymi Bogu i służącymi Mu, a oni byli zupełnie obojętni na uwagi ojca. Przypuszczam, że mogli je interpretować następująco: Ojciec, zwapniały już w swoim myśleniu, stary człowiek, starej daty, ma niemodne myślenie, niemodne spojrzenie na sprawy, a więc nie będziemy brać do głowy zbędnych uwag, które wypowiadał. I nawet, gdy on próbował ich napominać, przemówić im do rozumu i serca, gdy zwraca się do nich po ojcowsku: „słuchajcie chłopaki, co wy w ogóle robicie”, oni dalej się tym nie przejmowali. Dopiero Bóg sam musiał zacząć interweniować w tej sprawie. Ale to, na co chcę zwrócić uwagę, to nowatorstwo. Nowatorstwo jest czymś, co pojawia się w każdym wieku, z każdym chyba pokoleniem. Nawet wśród wierzących, kiedy się starzeją, ich dorastające dzieci sądzą, że rodzice, starsze pokolenie, są delikatnie mówiąc staroświeccy. Już zesztywnieli i już nie ma co ich słuchać. Chciałbym abyście wy kochani nie dali się tak łatwo nabrać na postawę synów Heliego, byście nie byli jak Chofni i Pinechas, którzy wykorzystywali Boży autorytet i Boże służebnice do zaspokajania własnych pożądliwości. To jest pokusa, na którą można się nabrać tylko w świecie ludzi wierzących. Wiadomo, na zewnątrz nikt ich nie stosuje. Mówię o startach przed małżeńskich w Królestwie Bożym. Po drugie nie mieli odpowiedzi uzasadniającej swoje postępowanie. Gdy ojciec zapytał ich, gdy mówił: „Synowie, co wy czynicie „. Nie czytamy o żadnej odpowiedzi, którą mogliby dać. Podejrzewam też, że mogli nie mieć żadnej odpowiedzi. Więc dalej grzeszyli przeciwko ludziom, grzeszyli także przeciwko Bogu, ale zanim rozwiniemy te zagadnienia, które wymieniłem chcę waszą uwagę na chwileczkę odwrócić od tej historii, do której zaraz wrócimy. Byście mogli nabrać optymistycznego spojrzenia na sprawy związane z relacją damsko-męską, chcę powiedzieć Wam dobrą nowinę, że Bóg jest naprawdę zainteresowany tym, by to, co się dzieje między chłopakiem a dziewczyną, było jak najlepsze, satysfakcjonujące, szczęśliwie i żebyś Ty się cieszył. Żeby człowiek ze świata nie mógł powiedzieć patrząc na Ciebie i Twoje życie: „O patrzcie na tego gościa, on się nawrócił i nie wie, ile traci. My tutaj w świecie robimy, co chcemy, a ci tam nawróceni oni ciągle muszą żyć jak na sznurku, jak na łańcuchu, ciągle powstrzymywać się i ograniczać; ale mają przegrane życie.” Musicie odejść daleko od takiego myślenia. Bóg naprawdę ma jak najlepsze myślenie o relacji między mężczyzną a kobietą. Ja chcę Wam przeczytać z Biblii fragment, który może już czytaliście a może usłyszycie go po raz pierwszy, ale chcę go przeczytać głośno, tak abyście wiedzieli, że Bóg nie wstydzi się mówić o sprawach między mężczyzną a kobietą. My też nie możemy się wstydzić mówić o tym w tak pozytywny sposób. Otwórzmy na chwilę Przyp. Sal. rozdz.5, od 15 do 20 wiersza. Przeczytanie tego fragmentu będzie właśnie łamaniem tradycji, która przyjęła się w niepisany sposób, szczególnie u starszych małżeństw nie czytających Biblii. Kiedy one chcą przeżywać rozkosz odwracają obrazy na drugą stronę, krzyż zdejmują ze ściany, by nie zgorszyć Ducha Świętego, bo według nich Bóg by to potępił. W ich umysłach jest to bardzo grzeszne, uważają bowiem, że miłość można wyrażać co najwyżej w celach prokreacji, ale żeby tak dla samej rozkoszy…? Dlatego też spotyka się wiele przekłamań w tych tematach. Sam spotkałem osobiście żony, które mówiły, iż mąż już nie jest im potrzebny, dzieci już mają, więc po co myśleć o tych sprawach. Natomiast młode kobiety często mogą wejść w małżeństwo tylko z tego powodu, że nie wypada zostać starą panną. By uniknąć komentarzy ludzkich, decydują się na męża nie wnikając, czy będzie dla nich odpowiednim partnerem. Ważne, że pieniądze zarobi, mieszkanie pobuduje, dzieci będą i to wystarczy. Chcę byście zobaczyli, że Bóg ma zupełnie inne spojrzenie na te sprawy. Od piętnastego wiersza możemy się przekonać, co myśli twórca więzi narzeczeńskiej, małżeńskiej, w ogóle relacji damsko-męskiej. Twórca, który ma patent, licencję na to, żeby było jak najlepiej mówi w wierszu 15: ’’Pij wodę z własnej cysterny” (tutaj tą cysterną jest oczywiście małżeństwo adresata, gdy przeczytamy cały kontekst, stanie się to dla Was oczywiste) i Bóg mówi, wzywa go wręcz – czyń to, a skoro Bóg do czegoś ciebie wzywa także przez słowo, nie może być to grzeszne lub niemożliwe! Pamiętaj nigdy Bóg nie każe ci czegoś zrobić nie dając zarazem możliwości. Gdy Bóg mówi przenieś tą górę, to w tym stwierdzeniu od razu jest moc do wykonania polecenia, abyś tą górę przeniósł. Ponieważ Bóg nigdy nie każe rzeczy niemożliwych, a więc Bóg mówi: „Pij wodę z własnej cysterny”. Wspaniała rzecz; „I wodę świeżą z własnej studni!”. Świeża, czyli to znaczy nie dzielona tu i tam. Bóg mówi: świeżą wodę. 16;”Czy twoje źródła mają się wylewać na zewnątrz? A twoje strumienie na place? 17.Do ciebie samego mają należeć, a nie do obcych równocześnie z tobą. 18a. Niech będzie błogosławiony twój zdrój.” Bóg błogosławi twój zdrój, a więc osobę, z którą masz przeżywać szczęście. 18B. „A raduj się z żony twojej młodości!” I znów Bóg wzywa ciebie, abyś się cieszył, bo masz wspaniałe rzeczy. 19.„Miłej jak łania, powabnej jak gazela! Niech jej piersi zawsze ci sprawiają rozkosz, upajaj się ustawicznie jej miłością!” Zobaczcie stereotyp tego świata: burzliwe emocje przed ślubem, szalony miesiąc po ślubie. Potem minie rok lub dwa, przyjdzie rzeczywistość i zapomnij już o sielance. Potem szarość i smutek. I świat utożsamia się z takim myśleniem. Jest to normalne, że przemija radość i jest kiepsko, a Bóg powiada: „Raduj się zawsze żoną swojej młodości”, czyli nawet, jeśli się w latach posuniesz, nie smuć się, bo żona młodości Twojej jest przy tobie. Bóg wzywa cię do radowania się cały czas, a więc zobacz, że ty znajdujesz się pod Bożym parasolem, parasolem Bożego błogosławieństwa. Cały czas jesteś uposażony do radości. Ludzie nie zawsze uświadamiają sobie, iż gdy Bóg daje chcenie, to również zabezpiecza swoją łaską wykonanie. Jego łaska uzdalnia Cię, byś mógł radować się do końca swego życia. 20. „Dlaczego, synu mój, masz się rozkoszować obcą i ściskać pierś cudzej?” To jest to, za czym ugania się świat. Gdy nabawi się, nacieszy własną cysterną, gdy ta mu zbrzydnie, idzie i szuka radości w cudzej cysternie. Bóg mówi, czemu masz to czynić z inną. Halleluja! Widzicie więc, że Bóg ma najlepsze myśli o tym wszystkim. Jeszcze chcę się z wami podzielić takim wersetem, przez który kiedyś cierpiałem, ponieważ w 1 Kor. 7:26-27, przeczytałem, iż Bóg mówi tak: 26. „Sądzę, więc, że w obliczu groźnego położenia dobrze jest człowiekowi pozostać takim, jakim jest. 27. Jesteś związany z żoną? Nie szukaj rozłączenia. Nie jesteś związany z żoną? Nie szukaj żony.” I mówię: patrz, właściwie nauczanie o przed małżeńskich sprawach nie ma sensu! Nie masz żony, zapomnij o żonie! Ja czytałem raz i jeszcze raz i jeszcze raz i przeżywałem to, bardzo zamartwiając się stanem kawalerskim do czasu, aż Duch Święty mi pokazał w tym samym rozdziale dwa inne miejsca, które należy łączyć. Pamiętajcie, by uważać na wersety wyrwane z kontekstu! Zobaczcie, co mówi Słowo Boże, czego nie można pominąć w 1 Kor. 7:7 „A wolałbym, aby wszyscy ludzie byli tacy, jak ja”. Więc Paweł wiedział o groźnym położeniu! Tak samo czytamy w innym miejscu o jego groźnym położeniu; był kamienowany, okręt rozbił się z nim trzy razy, był biczowany i cały czas w rozjazdach, podczas których działy się złe rzeczy, ciągle czyhano na jego życie, przebywał w wiezieniu, więc o małżeństwie w jego czasach naprawdę mowy nie było. I on mówi: „A wolałbym, aby wszyscy ludzie byli tacy, jak ja, lecz każdy ma własny dar łaski od Boga, jeden taki, a drugi inny.” Dar łaski w tym kontekście oznacza konkretne powołanie, którym Bóg cię obdarowuje. On mówi, że jeden ma dar łaski, tak jak Paweł np. dar bezżeństwa, co znaczy, że inny dar łaski to dar małżeństwa! Jeśli, więc ktoś posiada dar małżeństwa, jego powołaniem jest małżeństwo. Jego przeznaczenie siłą rzeczy jest inne. To właśnie potwierdza ten wiersz. Zobaczcie także wiersz 17. „Poza tym, niech każdy żyje tak, jak mu wyznaczył Pan, w takim stanie, w jakim powołał go Bóg;”. Zinterpretuję wam jeszcze ten werset, ponieważ przez to, jak był zapisany, nie mogłem go zrozumieć, dopóki nie sprawdziłem w oryginale greckim, gdzie to zdanie „Niech, każdy pozostanie w stanie, w jakim go Bóg powołał” dosłownie jest oddane tak: „Niech, każdy zostanie w powołaniu, w którym został powołany”. Załóżmy więc, że nawracasz się, gdy masz dziesięć lat i Bóg od razu powołuje Cię abyś był sam. Pozostań w tym powołaniu! Ale jeśli Bóg od razu powołuje cię do małżeństwa, zrealizuj to powołanie, gdy przyjdzie czas po temu. Widzicie, nie znając oryginału można wyciągnąć mylne wnioski, że gdy się nawracasz jako kawaler, wtedy klamka zapada i amen! Zmagaj się do końca życia! Zróbmy coś z tym 26 wersetem, bo on w końcu mówi, że wobec groźnego położenia lepiej pozostać samemu i wtedy myślisz, ale Bóg pesymista sam nam stworzył groźne położenie, kiepskie warunki, zero perspektyw, lepiej być samemu i mamy przegrane. Dlatego chcę wam również powiedzieć, jak ten wiersz brzmi. Interpretując go według wyrazów z oryginału greckiego powiemy, że Paweł napisał tak: „W obliczu, czy jakby przez nastałą konieczność albo przez obecny przymus lepiej człowiekowi, by pozostał w stanie, jakim jest”. Użył takich wyrazów „przez obecny przymus”, inaczej – wyższą konieczność. Istotny jest fakt, że wyrazy „obecność, konieczność” użył w czasie teraźniejszym dokonanym. Nie mówi w czasie przyszłym, lecz w czasie teraźniejszym dokonanym. Kiedy więc zastanawiałem się nad historią Pawła, to zrozumiałem, że jego sytuacja rzeczywiście całkowicie uniemożliwiała mu wchodzenie w małżeństwo. Sytuacja, w której się znajdował była przymusem dla niego, aby pozostał kawalerem. Tak jak powiedziałem: okręt tonął wraz z nim, kamienowano go, biczowano, ciągle się przemieszczał, a w obecnych czasach jest trochę inaczej. Dzisiejszy misjonarz wsiada w samolot i za chwilę jest z drugiej strony świata. Nie ma problemu, może jechać także z żoną. W ciągu tygodnia może wrócić, więc nasza obecna sytuacja jest zupełnie inna. Jeżeli Bóg postawi Cię w porównywalnych sytuacjach jak ap. Pawła, np., jeżeli wyśle cię do Afryki, tam będą na ciebie czyhać kanibale i będziesz przechodził z miejsca na miejsce, to faktycznie ten wiersz będzie do ciebie się odnosił. Ale jeśli dziś żyjesz w Zelowie, masz w miarę dogodne warunki, z nożem ciebie nie ganiają, nie biczują cię, okręt z tobą nie tonie, wobec tego nie masz przymusu, aby pozostać samemu. Nie wiem, czy się ze mną zgodzicie, ale gdy zobaczyłem to w nowym świetle powrócił mi optymizm i radość w spojrzeniu na temat małżeństwa. Alleluja!

PYT.: Powiedz mi, a propos powołania, czy możesz to rozwinąć? Jak ci się wydaje, jeśli ktoś czuje, że ma pragnienie bycia w małżeństwie, czy to znaczy, że jest powołany do małżeństwa? Czy ja to dobrze rozumiem? JP: Myślę, że tak. Najprościej to ujmując; myślę, że pragnienia pochodzą z serca. Jeśli Bóg daje ci dar łaski, daje ci powołanie, to ty przede wszystkim wiesz o tym w sercu, bo tam przyjęłaś Jezusa. On przemawia do ciebie z twojego serca. Oczywiście trzeba tutaj odróżnić pragnienie płynące z serca od zwykłej pożądliwości. Myślę, że Paweł też mógł przeżywać różne kwestie, co sugeruje 1Kor.7:8-9 „A mówię tym, którzy nie wstąpili w związki małżeńskie, oraz wdowom: Dobrze zrobią, jeśli pozostaną w tym stanie, w jakim ja jestem. Jeśli jednak nie mogą zachować wstrzemięźliwości, niechaj wstępują w stan małżeński; albowiem lepiej jest wstąpić w stan małżeński, niż gorzeć.”. „Lepiej jest pozostać samemu” – gdybyśmy prześledzili w całości ten rozdział, to stwierdzimy, że Paweł powtarza to zdanie ze trzy razy. Jeden mówi „Lepiej pozostać samemu”, inny „Dobrze pozostać człowiekowi w tym stanie”. Tylko, że wyjaśnia ‘dlaczego’ w wierszu 26, co żeśmy sobie tłumaczyli ‘przez nastałą konieczność’, ‘przez obecny przymus’ „dobrze jest człowiekowi pozostać w tym stanie”. Jednakże tak jak czytaliśmy wiersz 7 i 17, tak każdy ma dar łaski od Boga i każdy ma pozostać w stanie, w którym został powołany. To tak najprościej mówiąc.

PYT.: A, co to znaczy, że gorzeje? JP.: Gorzeć, czyli płonąć.

PYT.: Czy to oznacza pożądliwość, czy np. smutek z powodu samotności? JP.: Samo słowo gorzeć znaczy płonąć, więc można sądzić, iż odnosi się to do całokształtu zmagań z powodu stanu samotności, gdy wszystko w Tobie chce być w małżeństwie: duch, dusza i ciało i nie możesz bez tego żyć.

PYT.: Czy powołanie może się zmieniać? JP.: Rzym. 11:29 powiada „Nieodwołalne są bowiem dary i powołanie Boże”.

PYT.: Ale, jeśli na przykład Bóg powołuje cię w stanie wolnym i jesteś w nim, ale w pewnym momencie pragniesz się ożenić, czy byłoby to wbrew powołaniu? Bóg swego powołania nie zmienia, ale Bóg jest miłosierny i łaskawy. JP.: Myślę, że nie jest to kwestia rozróżniania między złym, a dobrym, ale między dobrym, a właściwym. Właściwym jest pójść za swym powołaniem. Jeżeli nie skorzystasz z tego powołania i wybierzesz inną drogę też za Panem i służąc mu samemu będziesz czynił rzecz dobrą, jednak nie koniecznie właściwą. Najpełniej się realizujesz w miejscu, w którym stawia cię Bóg. Nie ma lepszego miejsca poza Bożą wolą. Jeżeli jest ktoś powołany do małżeństwa, to małżeństwo też staje się Jego służbą, bo to jest dar łaski, czyli specjalnego Bożego uposażenia i namaszczenia wprost od stwórcy. Małżeństwo, jako służba nie jest czymś gorszym od głoszenia ewangelii. Bycie w małżeństwie, jeśli Bóg je dla nas zaplanował jest wypełnianiem jego woli dla naszego życia. Trudność niekiedy sprawia rozróżnienie tego powołania w naszym osobistym życiu, ponieważ zdecydowane ‘tak’ lub ‘nie’ dla małżeństwa nie zawsze kryje właściwe, Boże rozróżnienie daru dla naszego życia. Są np. tacy, którzy mówią, że oni na pewno będę wolni, ale są różne tego motywacje. Bóg jest najwłaściwszą osobą, by weryfikować przekonanie w naszym sercu. To jesteśmy w kwestii małżeństwa już optymistami! Wiemy, że Słowo Boże nie jest przeciwko małżeństwu!

Teraz chciałbym wrócić do Chofniego i Pinechasa, by zastanowić się nad postępowaniem, które prezentują, byśmy patrząc także na własne życie mogli się zastanowić, czy przypadkiem nie mamy jakiś podobnych problemów, wymagających Bożej korekty. Czyli powiedzieliśmy po pierwsze, że Chofni i Pinechas wykorzystali Boży autorytet i Boże służebnice do zaspokojenia własnych pożądliwości. To, co oni zrobili, nie jest rzeczą obcą ani dla późniejszych postaci w ewangelii, ani dla nas dzisiaj. My musimy być tego świadomi, że pewne rzeczy, które robimy tak niby w imieniu Jezusa, na podstawie Słowa Bożego, czasami możemy robić z pobudek zupełnie niewłaściwych. Niech przykładem do tego będzie sytuacja chociażby z życia samego Jezusa. Zobaczcie, jak na pustyni szatan próbował Go zwieść mówiąc „napisano”. Ponieważ wykorzystał już inne sposoby, które nie poskutkowały, chwycił się Słowa Bożego. Jezus nie dał się zwieść. O ile bardziej my musimy być czujni i wrażliwi na Ducha Świętego, by nie poddać się tak wyrafinowanym, religijnym pułapkom. Pamiętajcie więc, że czasami przychodzi największy kłamca tego świata i w religijny sposób próbuje coś robić. Bywa tak, że potrafi on najpierw uderzyć w sferę pożądliwości, co sprawia, że nagle ludzie przed małżeństwem zaczynają mieć problemy w stosunku do różnych osób. Szczególnie, jeśli chodzi o chłopaków, uderza przede wszystkim w sferę pożądliwości. Natomiast dziewczęta nagle ulegają wielkiemu zauroczeniu i żyją w stanie podobnym do zahipnotyzowania. Są to właśnie, moim zdaniem, najczulsze punkty obojga płci. Oczywiście jest wiele innych, ale te są kluczowe, którymi posługuje się Szatan. To te, których często lubi używać. Zaatakuje w tą stronę, a potem żeby poprzeć swoje uderzenie, zalewa wierzących wszelkimi religijnymi dowodami na poparcie argumentów, że tak można i trzeba zrobić. Mówiąc o relacjach przed małżeńskich, może troszeczkę zacznę od tyłu, ale najpierw chciałbym uczulić Was na to, czym się nie należy kierować, jakich pobudek nie możemy przyjmować jako chrześcijanie, aby wchodzić w związki, w relacje. Jest mnóstwo fałszywych pobudek, którymi czasami kierują się wierzący ludzie i przez takie fałszywe pobudki albo łączą się w pary, które są w ciągłym konflikcie ze sobą, albo duchowo upadają, albo też stale doświadczają rozłamów. Schodzi się z tą – nie wychodzi, schodzi się z następną – nie wychodzi, z następną też się rozchodzi. Powstają zranienia. My tego nie chcemy przeżywać, ale nie chcemy też przeżywać wewnętrznych rozterek, tak? Więc ja będę mówić, na co nie dać się nabrać. Oczywiście wszystkiego nie zdołam wymienić.

To, co tu chcę powiedzieć, nigdy nie rozpoczynaj relacji od nadprzyrodzonych znaków i od proroctw. Nie wiem, jakich argumentów używali Chofni i Pinechas, aby zwieść służebnice pańskie. Możemy zgadywać, możemy wyobrazić sobie scenę filmową: idą kapłani w autorytecie, odprawiają pewne rzeczy ważne dla ludu, ważne dla całego Izraela. Idą i patrzą, a u wejścia do świątyni stoją piękne panny. Więc starają się na pewno jakoś je oczarować: może teologią, namaszczeniem, świętą postawą, powagą sprawowanych funkcji, a one dają się nabrać. Potem krok po kroku, jakieś duszpasterstwo i zakończenie w jakimś odosobnionym miejscu. Potem: nie wiemy jak to się stało. Czy spotkaliście się z taką sytuacją, a może słyszeliście o takich sytuacjach; np. fałszywych proroctwach? Potrafi być tak, że przychodzi wierzący chłopak do dziewczyny i mówi: słuchaj, mam Słowo od Pana, ty masz być moją żoną. Ona nie ulega za pierwszym razem, ale przychodzi za pewien czas i mówi: słuchaj nie tylko ja miałem słowo, cały zbór miał słowo, a również pastorowi wydawało się, że chyba tak! Moja znajoma miała sen i także widziała nas razem! To musi być coś, a poza tym sama widziałaś, że gdy ludzie zaważyli nas pierwszy raz to myśleli, że jesteśmy parą. To było runo normalnie od Pana, coś w tym musi być. A wydarzył się jeszcze pewien znak, gdyż powiedziałem Bogu, że jeżeli wstanę rano i zobaczę pierwszą osobę, którą będzie przypominać ciebie, to znaczy, że to jesteś ty. W związku z tym wszystkie znaki na niebie i na ziemi mówią, że tak ma być. Dziewczyny zaskoczone czasami takimi wizjami po prostu nie wiedzą, co się dzieje i stwierdzają, że jak Bóg tak chce, to trzeba być Mu posłusznym. Spotkałem się z taką sytuacją, ktoś mi to opowiedział, że w pewnym zborze, który początkował i było tam dużo takich cudownych zjawisk, też wydarzył się taki „ znak”. Pewna dziewczyna prorokowała siedemnastolatce, że ma być parą z niewiele starszym od siebie chłopakiem. Stwierdziła, iż są dla siebie stworzeni. Ci młodzi ludzie znali się dwa tygodnie, ale przychodzą do pastora no i oni chcą się żenić. Następnie do tego pastora przychodzi ojciec błagając go, by wytłumaczył tym dzieciakom, że to nieporozumienie: znają się dwa tygodnie, nic o sobie nie wiedzą i mówią, że jakiś Duch Święty kazał im się pobrać, więc za dwa tygodnie będzie ślub. Na to oni do pastora swego mówią: Ty i tak nas nie przekonasz, cokolwiek powiesz, to i tak zrobimy swoje, bo nam Duch Święty powiedział, że taka jest Boża wola a my Bogu sprzeciwiać się nie będziemy. Kochani, biada, biada nigdy w życiu nie kierujcie się takimi rzeczami, ani nie słuchajcie ludzi, którzy takie rzeczy Wam mówią, ani nie patrzcie na znaki na niebie i na ziemi. Nigdy w życiu! Odważę się powiedzieć, że jeśli chodzi o mnie, to ja zabraniam prorokować na ten temat komukolwiek. Jeśli masz proroctwo, że ktoś z kimś ma być albo nie być, to zabraniam ci takie rzeczy mówić. Możesz mieć jedynie proroctwo do siebie, a za chwilę rozwinę ten temat. Powiem ci, gdzie jest miejsce na znaki i cuda oraz każde inne proroctwa. One muszą być zawsze za tobą, gdy ty idziesz naprzód i gdy opierasz swoje decyzje o coś zupełnie innego, a znaki i proroctwa mogą być jedynie potwierdzeniem innych faktów, ponieważ proroctwa to są rzeczy, które zawsze możesz podważyć, a jeśli zawsze możesz podważyć, to co zrobisz, jeśli na podstawie proroctw zbudujesz swój dom.

PYT.: „Znaczy, że znaki i proroctwa są i nie należy ich lekceważyć. JP.: To prawda, jeśli budujesz na czymś mocniejszym.. Chciałbym zaakcentować, by przełożyć ten ciężar odpowiedzialności z proroctw. Ja nie lekceważę proroctw, żeby ciebie pocieszyć. Opowiem inne świadectwo, które słyszałem, a zostało potwierdzone praktyką. Do pewnego zboru przyjechał kaznodzieja i miał proroctwo, że tutaj na sali są dwie osoby, które są dla siebie. Powiedział: „nie znacie się, ale jesteście dla siebie przeznaczeni. Spotkajcie się, poznajcie się, Bóg chce was błogosławić jako małżeństwo. Oni tak rozejrzeli się przez moment na nabożeństwie, spojrzeli na siebie i pomyśleli, on – to chyba ona, a ona – to chyba on. Są dzisiaj szczęśliwym małżeństwem. Bóg potrafi, takie rzeczy uczynić, ale czy to będzie z przodu, czy to będzie z tyłu, czy przed tobą, czy za tobą, jest najbardziej istotne. Nigdy ciężar odpowiedzialności nie może spoczywać na proroctwie. Nigdy, nigdy, nigdy w życiu z wielu, wielu, wielu powodów. Po pierwsze: odpowiedzialność podejmujesz ty, a nie proroctwo. Po drugie: proroctwo jest tym, co musisz rozsądzić i rozważyć. Słowo Boże mówi tak: jeden prorokuje, a inni niech rozsądzają! Chcę Was uczulić, że proroctwo, to za mało, by podejmować tak ważną decyzję! Był czas, w którym spotkałem takie dwie dziewczyny i okazało się, że dwie w tym samym czasie miały proroctwo oraz pewność na 100%, że ja mam być ich partnerem na całe życie. Ja sobie pomyślałem; ciekawa rzecz! Albo któraś ma fałszywe proroctwo, albo obie mają fałszywe proroctwo. W każdym bądź razie, któraś na pewno ma fałszywe, nie wiadomo, jak to sprawdzić, więc nie będę ryzykował. Tak już zacząłem żartować, ale wiele razy takie sytuacje mają właśnie miejsce. Na przykład, gdzieś tam jest dwóch facecików i obaj mają pewność od Boga, że ta jedna jest dla nich. Widzicie więc, że te proroctwa, to jest jeszcze coś naprawdę stanowczo za mało.

PYT.: W takim razie gdzie ma leżeć ten ciężar odpowiedzialności? JP.: Niektórzy powiedzą tak; „no, ja nie mam proroctwa, ale tak mnie gniecie, taką czuję presję, że budzę się i widzę ją, idę spać i widzę ją i nie mogę ani się uczyć, ani pracować! Jestem tak zmęczony, taki wyczerpany tym zmaganiem, chyba Duch Święty odchodzi ode mnie, jestem taki zmęczony, namaszczenie ciągle siada a ja tylko o niej myślę, nawet modlić się nie mogę – widocznie to jest ona”. Jest to obraz również bardzo często spotykanej sytuacji. Gdy porozmawiacie z ludźmi na ten temat to okaże się, iż wielu czekających na partnera przeżywa taką właśnie duchową opresję, bo tak trzeba nazwać przedstawioną sytuację. Nagle przychodzi taki czas, że osobę, którą może wcześniej widziałeś lub nie, teraz zauważyłeś. Nagle przychodzi tak jakby taki, jakby to powiedzieć, ładunek emocjonalny i czujesz, że ciągle w tą stronę coś ciebie pociąga i cały czas masz to ukierunkowanie. Wielu ludzi to przeżywa i nie wiedzą, co z tym zrobić. Mówią wtedy: modliłem się i nie odchodzi to ode mnie. Czy to jest podstawa, aby wchodzić w taką relację? Kochani mnóstwo ludzi to przeżywa. W świecie Harlekinów mówi się o tym stanie: zakochałem się, zakochałam się, zauroczona jestem. To jest właśnie miłość, jak ona schwyci, to już nie ma od tego ucieczki. No i co ja na to powiem, pomóżcie mi?

PYT.: Zakochanie nie jest miłością? JP.: Zakochanie nie jest miłością. Ciekawa odpowiedź, ale podoba mi się. Odpowiem w prosty sposób: nigdy w życiu presja nie może być tym, co ciebie popchnie do wejścia w relację, nigdy w życiu. Uwaga, jeśli przychodzi duchowa presja i ona ciebie uciemięża, to pamiętaj nigdy nie jest to znakiem obecności Ducha Świętego. Bo co czytamy: „Gdzie Duch Pański, tam jest wolność” (2Kor.3:17). Gdzie Duch, tam jest wolność. Nigdy więc nie będzie tak, że Duch Boży przychodzi i cię tak ściska, że nie możesz wytrzymać, nigdy tak nie jest. Zawsze można zobaczyć, że ta presja, która cię atakuje, jest połączona z czasem osłabienia duchowego. Może tego w danym momencie nie widzisz, ale z perspektywy czasu uświadamiasz to sobie. Musisz świadomie, z pełną mocą powstać przeciwko temu. Powiem ci coś, czego jestem pewien na dzień dzisiejszy. Patrząc na doświadczenia, kiedy przychodzi presja to tak jakby diabeł złapał za jakiś przewód w twojej duchowej strukturze i tam wpuścił swój ładunek. Powiedzmy uderza z mocą na plus i mówi; teraz będzie przyciąganie. Jeżeli ty pójdziesz za tym, to pamiętaj, że tą ścieżkę, którą wykorzystał, żeby ciebie do czegoś zmusić, z całą pewnością użyje, żeby wpuścić potem minus. Tak by było, gdybyś się z tą osobą związał na stałe. Miejsca, do którego może dojść diabeł, to za co może chwycić, czym może ciebie pchać, to tym może też zawracać. Dlatego ludzie czasami potrafią pobrać się, ponieważ nie mogą bez siebie wytrzymać, tak ich strasznie gniecie. Ale te same osoby po ślubie, zaraz po przeżyciu najlepszych chwil, przeżywają potem tak samo potężną siłę rozrywającą. Skąd, to się bierze? Stąd, że presja, która ich pchała nie jest od Boga, a diabeł zawsze używa swojego wpływu w dwie strony, żeby szarpać do przodu i do tyłu, do przodu i do tyłu. Dlatego zawsze zadaj sobie pytanie. Skąd jest ucisk, który ciebie pcha w relacje? Gdy nie wiesz skąd jest ucisk, to nie wiesz, kto cię prowadzi! Inne motywacje, którymi ludzie potrafią się kierować, to intensywność przeżyć. Nie czujesz zmęczenia, nie czujesz się tak strasznie obciążony, ale jest przytłoczony intensywnością emocji. Zgodnie z takim przysłowiem: „Woda drąży skałę nie siłą, lecz ciągłymi opadami” i ja wiele lat temu też coś takiego przeżyłem. Nikt mnie nie instruował wcześniej, że tak może być. Pomyślałem sobie: Boże, Ty ciekawie działasz! Był taki moment w moim życiu, kiedy to pewnego dnia obudziłem się i chyba przez pięć, czy sześć dni nie mogłem myśleć o niczym innym, jak o pewnej dziewczynie, którą znałem. Rozpoczęła się dziwna rzecz, cały czas przeżywałem taki delikatny ‘punkt’ w stronę tej osoby. Wiecie, co ja chcę przez to powiedzieć; i to tak cały czas! Albo migawka, tak nagle widzisz tą osobę, nagle myślisz o tej osobie, nic cię nie dręczy, ale cały czas pojawia się ta osoba przy tobie, pojawia i pojawia tak przez tydzień czasu. Pomyślałem sobie w końcu: Boże, czuję, że to zaczyna mnie łapać. Nie ma w tym wielkiej mocy, ale przełamuje mnie intensywność. Po tygodniu pomyślałem sobie, że to chyba działa Duch Święty. Serce niczego szczególnego nie czuło, nic wielkiego się nie pojawiło, ale intensywność po prostu mnie przełamała. I myślę sobie: „No widocznie trzeba coś z tym zrobić! Boże, będę Tobie posłuszny!” Wiecie, spotkałem kilka razy ludzi, którzy dali się na to nabrać. Powiem, jaki u mnie był rezultat zrobienia kroku na podstawie intensywności, która pojawiła się we mnie w tym czasie. Rezultat był taki, że gdy zrobiłem jakikolwiek krok wchodząc w tą relację i postanowiłem iść naprzód, to w moim duchowym wnętrzu – tam w sercu pojawił się taki smutek, że ludzie, którzy mnie wtedy widzieli, pytali, czy przypadkiem nie jestem chory, albo może coś się stało. W każdym razie stwierdzali, że strasznie wyglądam. Ja sobie pomyślałem, że jeżeli takie mają być objawy posuwania się w szczęśliwą relację, to ja dziękuję bardzo. Ogarnął mnie wewnętrzny smutek, zupełnie irracjonalny. Nie wiedziałem, z czego to się bierze i stwierdziłem; Nie, wobec tego NIE. Tego rodzaju motywacja nie może zadecydować o moim wejściu w jakąkolwiek relację. Właśnie tak młodzi ludzie przeżywają tą intensywność i spotykając się z daną osobą patrzą i nie mogą się doczekać, kiedy zrealizuje się to, co im jest dane. Zawsze zadaj sobie pytanie: skąd się bierze ta intensywność? Co drąży tą skałę? Co to za krople, czy to jest woda życia, czy to może opary siarki? Chcę tutaj podać wam dwa proste wersety, które powiedzą, gdzie wobec tego ma spoczywać ciężar odpowiedzialności za podjęcie decyzji. Czym masz się kierować? Nie wiem, czy to będzie doskonała odpowiedź, ale zaryzykujmy. Podam te dwie odpowiedzi: w Ef. 3:17 czytamy: „Żeby Chrystus przez wiarę zamieszkał w sercach waszych”. No to jest proste zdanie, może czytaliście ten werset wiele razy. Chrystus ma zamieszkać w twoim sercu, co oznacza, że Twój Pan, a więc ktoś odpowiedzialny za decyzję w twoim życiu jest w twoim sercu. Wobec tego, z twojego serca musi wychodzić decyzja, zarządzenie Twojego Pana. Wierzę, że tak jest! Napisano; Bóg jest sprawcą chcenia i wykonania. Jeżeli Jezus decyduje o wykonaniu, czyli np. o twoim małżeństwie, to w twoim sercu sprawia również pragnienie, a więc zawsze zajrzyj do swojego serca. Ja chciałbym tutaj, tak dla odróżnienia powiedzieć, że serce to nie jest już taka emocjonalna powierzchowność, taka huśtawka. Np. żaglówka, powiedzmy jest jak emocje. Jak wiatr powieje, tak żaglówka płynie, w którą stronę wiatr uderzy, w tą żaglówka się przechyla, nie ma wiatru – żaglówka nie reaguje. Natomiast serce jest, powiedziałbym jak łódź podwodna. Na górze może być sztorm, ale im głębiej jest łódź podwodna, tym mniej fale są w stanie mocno i nagle tą łodzią zakołysać! Myślę, że w twoim sercu, tam gdzie jest Jezus, w twojej duchowej, duszewnej strukturze jest pokój i emocje jej tak szybko nie zmieniają. Twoje serce nie zmienia się w zależności od twoich stanów podekscytowania. Ono ma pewien stan stały, ma stałą postawę zarówno, gdy jest taki wielki gwar, szum dnia, a także, gdy jest cisza nocna. Serce Twoje pozostaje niezmienione. Jeszcze jeden ważny wiersz mamy w Kol.3:15. „A w sercach waszych niech rządzi pokój Chrystusowy”!!! I właśnie niedawno słyszałem od jednej dziewczyny, która weszła w relację przed małżeńską po długim czasie zmagania się. Jej następny narzeczony pościł i modlił się każdego dnia tak jak ona. Powiedziała mi, że do jej serca przyszedł pokój, jakiego nigdy jeszcze nie przeżyła. Wiele razy była oczarowana, wiele razy przeżywała fascynację, jakieś takie iluminacje, dziwne efekty, jakie pociągały ją do facecików, ale to, co przyszło do jej serca to pokój, odpocznienie, a przede wszystkim właśnie doświadczenie, że Bóg jest obecny. To jest najlepsze doświadczenie. Gdy Bóg jest obecny w naszej relacji, to jest to najwspanialsza odpowiedź dla nas! To wspaniała rzecz, uczucie Jego bliskości, pokój, odpocznienie, zero zmagania się. To ją przekonało. To dało spokój jej sercu, że weszła na właściwą drogę, na właściwą ścieżkę. Myślę, że jeśli na tym oprze się twoja decyzja i z takich pobudek wejdziesz w relacje, to wtedy wiesz, że podejmujesz decyzję odpowiedzialną, której byle tam wiatr zewnętrzny, który uderza w żaglówki czy trudna sytuacja nie zmieni. Mówimy o decyzji wychodzącej z serca, które jest opoką zbudowaną w Chrystusie, który jest tam w środku, (jeśli mamy na myśli osoby wierzące). Jezus to największy skarb i najlepsza latarnia morska przy życiowych sztormach.

Zdołaliśmy więc po pierwsze omówić postawę, którą mieli Chofni i Pinechas. Wykorzystywali oni mianowicie Boży autorytet, a więc narzędzia, nazwijmy religijne. Na pewno wykorzystywali Boże miejsce do tego, żeby zaspakajać własne pożądliwości. My chcielibyśmy się tego strzec, a także wykorzystywania Słowa Bożego, żeby namawiać innych w stylu; bo ja mam takie przekonanie, taką wiarę, a nie ważne, co ty masz. Dowiedzieliśmy się, że mamy rozpoczynać od serca, gdzie jest Jezus i gdzie ma być pokój Boży i odpocznienie. Do tego wiemy już także, że małżeństwo jest darem łaski, więc jest powołaniem, zatem gdy Bóg powołuje cię do tego, daje ci uposażenie tak samo mocne jak wtedy, gdy powołuje cię do jakiejkolwiek innej służby. Czasami ludzie myślą służba, służbą, a małżeństwo to taki kamień na drodze, ciężar i balast, który musisz w tej służbie pokonywać. Niestety tak nie jest, małżeństwo jest służbą. Gdy przychodzi namaszczenie do małżeństwa, dwoje ludzi łączy swoje życie ze sobą a Bóg daje im wyposażenie na drogę. Daje przede wszystkim pokój, radość i odpocznienie w decyzji. To nie znaczy, że nie będziesz miał problemów, Jezus tego nie obiecał, ale obiecał moc do rozwiązywania ich. Po drugie, gdy ojciec wezwał Chofniego i Pinechasa, to już było u schyłku życia Heliego. Pytał ich, jak czytaliśmy w 1Sam.2:23: „Czemu dopuszczacie się tych rzeczy, o których słyszę jako o waszych złych uczynkach od całego tego ludu?”. Nie czytamy, aby oni dali jakąkolwiek odpowiedź. Wtedy to musieliby pokutować. Jest to ważna informacja dla nas, gdy dzieje się cokolwiek niewłaściwego w naszym życiu, zachodzi jakaś relacja, dochodzi do więzi, dochodzi do jakichkolwiek intymności. Dobrze, abyśmy zawsze byli w stanie sami za siebie powiedzieć, w jakim jesteśmy miejscu, na jakiej podstawie robimy to, czy tamto.

Powiedziałem na samym początku, że dojdziemy do takich kwestii, gdzie będziemy rozważać już nie tylko to, co jest lub nie jest grzechem, ale także będziemy rozważali, co jest lojalne, a co nie jest lojalne. Ja wiem, że takie nauczanie może wydawać się trochę dziwne, ale jeżeli my nie jesteśmy ugruntowani w naszym sercu co do podstawy, na której się opieramy, to też możemy mieć taki konflikt w sumieniu, z którym zmaga się wiele par przedmałżeńskich. Gdy miałem okazję skonsultować z niektórymi parami pytanie, jak oni czują się w swojej intymności, do której dochodzi na jakimś poziomie, to bardzo często dochodziło do takiego stwierdzenia, iż jest z czego zawracać, a skoro jest, z czego zawracać oznacza to, że w takim razie mają miejsce rzeczy wobec tego bezpodstawne, z powodu których w sumieniu dzieje się coś nie tak. Chciałbym, żebyśmy mogli sobie jasno powiedzieć to, co robi się przed małżeństwem. Określić granice, do których się posuwamy. Powiem tu kilka kontrowersyjnych stwierdzeń, ale niech będą one takim ziarnem, które zasieje się w naszym umyśle, a wy sami rozsądzicie przed Bogiem, we własnym sumieniu, ze Słowem, czy tak się sprawy mają, abyście nie mieli konfliktu sumienia, ale żebyście wiedzieli, na czym stoicie, na jakiej bazie robicie to, czy tamto. Zastanówmy się, co mogliby powiedzieć Chofni i Pinechas, gdyby mieli właściwą postawę. Załóżmy, że nie posunęli się za daleko. Nie doszło do tego grzechu, w który oni popadli. No i co chcę teraz wiedzieć Boże, co mam powiedzieć, gdzie są podstawy w Biblii, na których mogę stanąć. Zacznijmy od prostej z Oz. 14:9. Tak, to jest wiersz, który kiedyś złamał moje myślenie, rozpoczynając nowy rozdział w moim życiu, gdy to słowo zostało w moim sercu przyjęte. Czytamy w nim: „Kto mądry, niech to zrozumie, kto rozumny, niech to pozna; gdyż drogi Pana są proste, sprawiedliwi nimi chodzą, lecz bezbożni na nich upadają”. Niech to będzie jako jeden z fundamentalnych tekstów. „Prosta jest droga Pańska”, co oznacza, że gdy wchodzisz na tą drogę, to wiesz, dokąd idziesz. To wiesz, jaki cel jest przed tobą. Jest to droga jasna, bo w Jezusie mamy światłość, Jezus jest światłością tego świata. Możemy ten sam wiersz, który przeczytałem oddać innymi słowami: „Drogi Pana, są w świetle, Drogi Pana, są oczywiste, tam jest wszystko dopowiedziane, tam wiemy jak się czujemy, tam mamy pokój”. Tak więc niech będzie to proste, bez żadnych spekulacji. Widzicie, wiele osób musi dorobić pewną filozofię usprawiedliwiającą dany czyn, aby coś zrobić, aby można było z czystym sumieniem czegoś tam dokonywać i tak niektórzy potrafią stworzyć teologię, nawet próbują dorobić ją do palenia papierosów. Taka teologia mówi, że można palić papierosy, inna, że można łamać przepisy prawne, że można wynieść coś z zakładu pracy. Można jak wiecie wiele spekulować, kręcić, owijać wszystko w bawełnę. Biblia jednak mówi: „Drogi Pana są proste.” Gdy ja przestałem plątać się w swoim życiu, gdy Bóg mnie doświadczył, wtedy to zrozumiałem, że trzeba wiedzieć, co się mówi i co się robi w jasny, oczywisty i przejrzysty sposób. Drugi wiersz podobny do tego, to 2Kor.1:17-19 i tu czytamy „Czy więc, mając taki zamiar, postąpiłem lekkomyślnie? Albo czy plany moje według ciała układam, tak, iż u mnie ”Tak, Tak” jest równocześnie ”Nie, Nie”? Jak wiemy jest Bóg, tak słowo nasze do was nie jest równocześnie ”Tak” i ”Nie”. Albowiem Syn Boży Chrystus Jezus, którego wam zwiastowaliśmy, nie był równocześnie ”Tak” i ”Nie”, lecz w nim było tylko ”Tak”.” Jakikolwiek robisz krok, niech twoje tak zawsze równa się tak. Czyli, jeżeli robisz krok jeden to pamiętaj, że z niego wychodzą pewne konsekwencje. A problemy bardzo często wynikają z tego, że robi się nawet nie jeden, ale dziesięć kroków bez zastanowienia się, czy będę konsekwentny, czy będę chciał iść dalej. „Więc wracam, a więc może jeszcze raz spróbuję, a może wrócę? Trochę zaszedłem za daleko, a nie jestem pewien, czy mam iść dalej, więc może jednak zawrócę?” Niech wasze tak, będzie tak! To, co powiedziałem tutaj niech będzie podstawą do dalszego naszego rozważania. Chciałbym zaproponować wam taki prosty wykres:

przedm1